Gościnne Podhale uległo Toruniowi | Sport | Wiadomości

Menu dodatkowe

Na skróty

Ustawienia

Wersja językowa

Wyszukiwarka

Treść strony

Gościnne Podhale uległo Toruniowi

12 marca 2012
Mecz rozpoczął się w sennej atmosferze w porównaniu do wczorajszego widowiska. Co prawda pierwszy strzał oddaje Podhale, konkretnie Kmiecik, ale nie wyrządza on żadnej większej krzywdy Torunianom?

Symptomy „snu na jawie” uwidaczniają się już w siedemnastej minucie, kiedy koszmarny błąd popełnia jeden z naszych obrońców. Tym razem kończy się na strachu, ale sen trwa nadal, aż do pierwszej przewagi przyjezdnych. Landowski udaje się ławkę kar, a Bomastek, jako pierwszy wpisuje się na listę strzelców. Dzisiejszego dnia tak samo jak i wczoraj dobrze rozpoczyna Toruń, znów zdecydowanie więcej będąc w posiadaniu krążka. My natomiast obserwujemy głęboko cofnięte Podhale, które z łatwością oddaje inicjatywę rywalom już od samego początku. Jeśli wczoraj była drużyna z ambicjami i charakterem, to dzisiaj raczej niewiele z niej zostało. Być może świadomość walki o utrzymanie paraliżuje kolektyw, jako całość, być może to brak szczęścia, być może brak kogoś, kto pchnąłby tą drużynę we właściwym kierunku, ……Kogo jednak należy pochwalić za ambicje, determinacje i wolę walki do samego końca to na pewno Rafała Ćwikłe. Już w dwunastej minucie przeprowadza samotny rajd, a to jego pierwszy z wielu. Kolejne gapiostwo obronie Podhala przydarza się w jedenastej minucie, kiedy jeden z Toruńskich napastników zostaje wypuszczony w uliczkę stając sam na sam z Rajskim. Tym razem „Koniu” pokazuje klasę.

Górale ze snu wpadają w drzemkę, bo jakby z lekka zaczęli przeważać. Po raz kolejny szarżuje Ćwikła. Zaraz potem Różak wrzuca krążek do tercji Torunia, sam go dogania (!), Jeszcze udaje mu się go podać, ale kauczukowa guma grzęźnie gdzieś w stroju Witkowskiego. Drzemka też wreszcie się skończyła, bo Szarotki prawie na dwie minuty zamykają Torunian w ich własnej tercji obronnej. Cóż z tego skoro nie oddają nawet jednego celnego strzału. Dobrze bronią się przyjezdni, aż do kolejnego strzału Ćwikły, który swoją postawą wywalczył kare. Pierwsza przewaga liczebna zostaje zmarnowana i dopiero na dwie minuty przed końcem tercji Olchawski oddaje dobry i celny strzał. Gospodarze jeszcze dokręcają śrubę, ale to zbyt mało.

Kolejne dwadzieścia minut zaczyna się od przewagi Górali, ale zbyt wielkiego szału nie ma. Ładny strzał Neupauera kończy się na niczym, a kontra przyjezdnych prawie bramką. Rajski zostaje „przestrzelony”, ale w porę odwraca się i zamraża krążek. Nie mija wiele czasu i znów „Pierniki” zaczynają dyktować warunki na lodzie. W gąszczu biegnących sekund powoli zaczynają gubić i mylić się wszyscy na tafli. Dosyć długo mamy okazję oglądać mozolny pojedynek bez wyrazu, bo żadna z drużyn nie potrafi wygrać tej przepychanki. Przeważa Podhale, jest to kolejny okres gry gdzie zamykamy rywali na długi czas w ich tercji, ale bez jakiegokolwiek skutku bramkowego, można rzec nawet strzeleckiego. Niemoc naprawdę sięga szczytu. Jeździmy, podajemy, kombinujemy….I zawsze znajdzie się ktoś, kto nam to przerywa. To za dużo o jeden drybling, to zbyt sygnalizowany strzał…..Najwidoczniej przyjezdni wyciągnęli wnioski z wczorajszej przegranej i skutecznie powstrzymują wszystko, co wczoraj było dla nich zabójcze. Różański próbuje wziąć ciężar meczu na swoje barki i dwukrotnie zagraża bramce Witkowskiego. Ten jednak ma swój dzień, szczególnie przy drugiej interwencji. Przeciwnikowi także należą się brawa, bo oglądaliśmy piękny strzał i piękną obronę. W dwunastej minucie dosyć długo na lodzie leży Torunianin powalony przez Ćwikłe, za co nasz zawodnik otrzymuje karę. Symulacja nie uchodzi także na sucho symulantowi i mamy obustronną odsiadkę. Trzeba przyznać, że Ćwikła dwoił się i troił, gospodarze dużo przebywali przy krążku, ale po raz któryś z rzędu nikt nie ma pomysłu na bramkę i kompletnie hokeistom nic nie wychodzi. Nieco oszołomiony Toruń dopiero na sześć minut przed końcem wyprowadza groźną akcję, trzeba dodać - pierwszą naprawdę groźną. Dokładnie minutę później prawie udaje im się zdobyć przypadkowego gola. Jaki napór Górali jest to jest, ale trwa do końca? Goście łapią dwie kary i znów kończy się to bez bramek. Jest nadzieja na to, że takowa wpadnie na początku trzeciej tercji, gdyż ostatnia z nich odgwizdana była dwanaście sekund przed końcem drugiej odsłony, która była tercją niewykorzystanych szans. Toruń ze wszystkiego wyszedł obronną ręką.

Płonne były nasze nadzieje, gdyż kolejna przewaga okazuje się bezproduktywną jak i wszystkie poprzednie. Wydaje się jakby wczorajsza drużyna miała wolne, a dzisiaj grał tylko jej cień. Podhale stara się jak może lub na tyle na ile ich stać. Szesnasta minuta to ponownie kara dla Torunian i jedną z niewielu znakomitych sytuacji po raz setny z rzędu udaje nam się wyśmienicie zmarnować. Wiele było w całym meczu takich przekiwanych akcji i zbyt łatwych, widocznych jak na dłoni strzałów do obrony. Wszystko za wolne i zbyt statyczne, pełne kiksów i niedociągnięć. Dosyć komiczna sytuacja w piętnastej minucie, co także zauważa widownia. Najpierw Dutka zjeżdża do boksu, przechodzi cały i wraca powrotem na lód. Taki spacer – słyszę od jednego z kibiców za moimi plecami, ale przynajmniej na chwilę poprawiają się nam humory. Nie na długo, gdyż wkrótce Łabuz nie nadąża za przeciwnikiem, zatrzymuje go nieprzepisowo i z roli gracza staje się widzem smutnego obrazu na lodzie. Bluks podwyższa na dwa do zera. Rozdrażnione tym do maksimum Podhale wywołuje naprawdę niezłe i widowiskowe zamieszanie na tafli. Punktem zapalnym staje się strzał Dutki i jego agresywne wejście w przeciwnika, co rozpętuje cały łańcuch podwójnych bijatyk. Jest, na co popatrzeć, bo zrobiła nam się mała „zadyma”. Bluks razem z Kapicą nie zagrają w kolejnym meczu, bo im nerwy puściły już całkowicie, a Gąsin razem z naszym kapitanem muszą ochłonąć nieco dłużej niż dwie minuty. Kiedy zdaje się, że wszystko już zaprzepaszczone wreszcie pada gol i dla naszej drużyny? Kmiecik autorem honorowego trafienia. Ostatnie minuty meczu to lawina kar i wszystko kręci się jak w kalejdoskopie. Najpierw w szóstej minucie Baranyk marnuje sytuacje sam na sam. Chwilę potem Arbiter rozdaje po jednej karze dla każdej ze stron pojedynku. Przed szansą staje Dudka, uderza naprawdę diabelnie mocno, ale Torunianie ostatecznie gaszą bezpański krążek. Historia lubi się powtarzać – zamiast bramki jest kolejna kara dla Podhala – a potem kolejny gol dla rywali. Naprawdę jest to dramat naszych zawodników, ale rażąca nieskuteczność i nieporadność musiała się w końcu zemścić. Ostatnie sekundy to stań wrzenia i po raz kolejny dochodzi do bijatyki, po wyraźnej prowokacji jednego z Toruńskich graczy. Ćwikła wielokrotnie walczący nawet na leżąco, kilkakrotnie wciśnięty w bandę pokazuje siłę swoich pięści i bierze odwet bez pardonu. Arbiter nie miesza się do tej bójki i pozwala skonfliktowanym stronom rozstrzygnąć sprawę po swojemu. Jest esencja hokeja, czyli walka do pierwszej wywrotki – tutaj triumfuje zdecydowanie Ćwikła. Sulka także uczestniczy w kolejnym pięściarskim sparingu, a jego rywal w końcu ucieka z lodu.

Z pewnością Toruń realizuje założenie by wygrać chodź jeden mecz w Nowym Targu, ale na pięści przegrywa kompletnie z kretesem. Podhale wyruszy do Torunia mocno osłabione, ale czasami zbyt duża pewność siebie bywa zgubna. Wierzymy mocno, że i tym razem zgubi „Pierniki”. Kolejna bitwa skończona, ale wojna rozpętała się dopiero teraz na dobre. Być może wszystko jeszcze przed nami.


MMKS Podhale Nowy Targ - Nesta Karawela Toruń 1 : 3 (0:1, 0:0, 1:2)
0:1 - Przemysław Bomastek - Toms Bluks - Aivars Gaisins (3:35, w przewadze)
0:2 - Toms Bluks - Milan Baranyk - Aivars Gaisins (47:10, w przewadze)
1:2 - Piotr Kmiecik - Bartłomiej Neupauer - Jarosław Różański (51:49)
1:3 - Piotr Koseda - Aivars Gaisins - Kamil Kalinowski (58:09, w przewadze)

MMKS Podhale Nowy Targ: Rajski (Niesłuchowski - nie grał) - Dutka, Sulka, Różański, Neupauer, Kmiecik – Łabuz, Landowski, Bomba, Jastrzębski, Ziętara – R. Mrugała, K. Kapica, Michalski, Wielkiewicz, Ćwikła – Szumal, Puławski, Olchawski.

Nesta Karawela Toruń: Plaskiewicz (Witkowski - nie grał) - Bluks, Gaisinis, Bomastek, Kalinowski, Baranyk – Smeja, Koseda, Wróbel, Ziółkowski, Jankowski – Porębski, Lidtke, Dziegiel, Kuchnicki, Marmurowicz – Winiarski, Chrzanowski, Minge.

Widzów: 1170.

Strzały: 39-26

Kary: 90 (w tym 20 min., czyli kara meczu dla Kamila Kapicy, Macieja Sulki i Rafała Ćwikły)
- 70 min ( w tym kara meczu dla Tomsa Bluksa i Michała Porębskiego)

Sędziowie: Maciej Pachucki - Piotr Matlakiewicz i Marek Wieruszewski.