Nowym prezesem MMKS Podhale został Robert Zamarlik
20 kwietnia 2012
Nadzwyczajne Walne Zebranie Sprawozdawczo-Wyborcze klubu trwało do północy i było pełne niespodzianek.
Nowym prezesem MMKS Podhale został Robert Zamarlik - "człowiek z wyższej półki menedżerskiej", jak sam o sobie mówi. Nadzwyczajne Walne Zebranie Sprawozdawczo-Wyborcze klubu trwało do północy i było pełne niespodzianek.
Takiego "fikołka" jaki miał miejsce podczas wieczornego posiedzenia, mało który z delegatów się spodziewał. W ciągu 6 godzin obrad dwa razy głosowano nad udzieleniem absolutorium ustępującemu zarządowi klubu. Za pierwszym razem za udzieleniem absolutorium głosowało 16 delegatów, 20 było przeciw, 17 wstrzymało się od głosu. Za drugim razem - poparcie dla zarządu było miażdżące: 42 głosy "za", przy 8 wstrzymujących się.
Ale po kolei. Na 150 członków klubu na walne zebranie przyszło 61, dlatego obrady odbyły się w drugim terminie (w tym wypadku nie trzeba udziału w głosowaniu większości członków, by podjęte uchwały były ważne).
Kłopoty finansowe i kadrowe
Prezes klubu Mirosław Mrugała złożył sprawozdanie z prac zarządu. Jak mówił - obejmując funkcję "nikt z zarządu nie spodziewał się aż takich obowiązków", "potrzebna była poprawa pracy, współpracy z SSA Wojas, a potem "spółka akcyjna zrezygnowała z rozgrywek ligowych ze względów finansowych" i nowy zarząd klubu "podjął się karkołomnego zadania", jakim było poprowadzenie I drużyny. - Zrealizował się czarny scenariusz, były baraże, kłopoty finansowe, odejścia zawodników i w efekcie piąte miejsce w tabeli na koniec sezonu. Dziś wydaje się to być sporym osiągnięciem - mówił Mirosław Mrugała. Jak dodał: - Pojawiły się braki finansowe i osobowe. Kryzys zmusił sponsorów do mniejszego finansowania drużyn. Podjęliśmy wysiłki, były spotkania ze sponsorami, 500 tys. zł dało miasto - i tu dziękuję panu burmistrzowi za okazaną pomoc.
Na zarzut braku sponsora generalnego - odpowiedział, że "rozmowy były prowadzone na szerokim polu", że taki jest tu teren", "że niektórzy po prostu nie chcą na hokej dawać pieniędzy".
M. Mrugała stwierdził, że "spadek drużyny w PHL doprowadził do napięć i słów krytyki pod adresem zarządu klubu", dlatego teraz tych krytykujących "zachęca do pracy na rzecz klubu". Na koniec podziękował miastu i starostwu za wsparcie finansowe i oczywiście podziękował sponsorom.
Zadłużenie klubu
Na pytanie o zadłużenie klubu, w odpowiedzi padła kwota - 300 tys. zł. Dopytywany o szczegóły ustępujący wiceprezes d/s finansowych wymienił zaległości względem Urzędu Skarbowego z tytułu podatku od wynagrodzeń i VAT (ok. 100 tys zł), zaległości względem ZUS (28 tys.), za transport (ok. 100 tys.) i za sprzęt sportowy (ok. 55 tys. zł).
Andrzej Słowakiewicz chciał wiedzieć ile wynosi zadłużenie klubu wobec zawodników. - Trzeba podać tę kwotę! Musimy grać w otwarte karty! - apelował. Wiceprezes Grzegorz Pustułka stwierdził, że to kwota rzędu 250 tys zł brutto.
Jak przyznał Mirosław Mrugała - w sumie zadłużenie klubu wynosi 550-600 tys. - Ile dokładnie? Nie wiadomo, bo nikt tego nie obliczył (sic!). Nie podano także ile pieniędzy ma wpłacić klubowi marka TATRA, czyli sponsor z którym podpisano umowę w zeszłym roku. Wiadomo tylko tyle, że w sezonie 2012/2013 wpłacone ma być 3/5 wynegocjowanej sumy. - Umowa z tym sponsorem nie jest obwarowana osiągniętymi wynikami - uspokajał Mrugała. - To sponsor, który zadeklarował, że będzie z drużyną na dobre i na złe. Ale drużyna musi być w rozgrywkach seniorów - dodał.
Brak absolutorium
Padały pytania: o składki od rodziców (kto ile płaci i gdzie te pieniądze są), o koszty utrzymania I drużyny, o to dlaczego MMKS wciąż nie jest organizacją pożytku publicznego, o przychody jakie klub uzyskuje z placu obok "bursy". Pytano także o zatrudnienie na stanowisku kierownika drużyny Andrzeja Zająca. Zarzucono mu, że pytany o pensję skłamał, mówiąc, że nie bierze pieniędzy z klubu. Zaatakowany - tłumaczył, iż musiał być źle zrozumiany, bowiem jako członek zarządu nie pobierał wynagrodzenia, a jako kierownik drużyny - owszem, ale i tak.... klub jest mu winien pieniądze, bo pensji mu w całości wciąż nie wypłacono.
Mimo tylu niewiadomych - delegaci 35 głosami przyjęli budżet i sprawozdanie finansowe. I to był moim zdaniem pierwszy błąd, który zaważył na dalszych decyzjach.
Gdy doszło do głosowania nad absolutorium - większość była przeciw. Tu ważna uwaga - zgodnie ze statutem członkowie zarządu, którzy nie otrzymali absolutorium nie mogą kandydować do władz klubu przez dwie najbliższe kadencje.
Mirosław Mrugała wygłosił formułkę: "Ponieważ nie uzyskaliśmy wotum zaufania - składam rezygnację z funkcji wraz z całym zarządem". Sala odpowiedziała brawami.
"Chłopcy w krótkich majteczkach"
Trener Andrzej Słowakiewicz zaproponował, by nie wybierać od razu prezesa i poczekać na wynik wyborów w PZHL. - Trzeba stworzyć nowe struktury, by odbudować hokej - wyjaśniał. - Zaczekajmy z wyborem naszych władz - apelował. Jego pomysł spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem prowadzącego obrady. - Bądźmy poważni! Przyszliśmy na Walne Zebranie Sprawozdawczo-Wyborcze. Czyli wiedzieliśmy, że będziemy wybierać nowe władze. Wyjdziemy na chłopców w krótkich majteczkach, którzy nie potrafią podjąć decyzji - argumentował Jan Gabor. - Wiecie co oznacza brak władz w klubie? Starosta może wprowadzić kuratora. Nie ma możliwości, by przerwać obrady, bo nie chcemy wybrać prezesa. Starosta w trybie nadzoru zgłasza wniosek do sądu o ustanowienie kuratora, a potem może się pojawić likwidator - tłumaczył Gabor. Poparł go Tadeusz Japoł: - Musimy stąd dziś wyjść z dokonanym wyborem. Obojętnie jaki by on był. To ostatnia szansa, by ratować hokej w Nowym Targu - stwierdził.
Widmo kuratora
Po kilkunastominutowej przerwie w obradach prowadzący spotkanie raz jeszcze powtórzył złowróżbne słowa o skutkach niewybrania władz klubu. - Wejdzie kurator i przez kilka miesięcy nie ma możliwości jakiegokolwiek ruchu, spłacania zadłużenia, czy rozmów ze sponsorami. Konsekwencje mogą być daleko idące. Za transfery zawodników można by pozyskać jakieś środki, ale nie będziemy mieć na to wpływu. Nie dowiemy się jaka jest sytuacja finansowa w klubie - przestrzegał Jan Gabor. Jak dodał "rozumie, że kandydaci na prezesa obawiają się podjąć wyzwania, bo nie wiedzą jakie jest zadłużenie". "Czy na tej sali jest osoba, która zdecydowałaby się zostać prezesem przejściowym lub stałym?" - pytał dramatycznie.
Słowa o kuratorze i nieokreślonej kwocie zadłużenia pojawiały się jak mantra. Jakoś nikogo nie zdziwiło, że ustępujący zarząd nie przygotował dokumentów na posiedzenie i jedna z podstawowych kwestii jaką jest stan finansów pozostaje owiana tajemnicą. Delegaci zdecydowali, że przyjmują złożone sprawozdanie i kropka. Tymczasem owo nieznane zadłużenie pozwoliło zbudować atmosferę grozy.
Burmistrz słowa dotrzyma
Nieco optymizmu wprowadził burmistrz Nowego Targu, deklarując, że "jako człowiek honoru z podjętego zobowiązania się wywiąże". Chodziło o zadeklarowaną przez Radę Miasta kwotę na rzecz klubu. Marek Fryźlewicz skarżył się, że za pomoc jaką okazał klubowi był i jest "atakowany przez różne środowiska", że "upolityczniono sprawę hokeja" i że "brakuje dobrego klimatu w mieście" dla tej dyscypliny sportowej. Wypomniał, że w Klubie 100, do którego od kilku lat należy i co miesiąc płaci określona kwotę - jest zaledwie 9 osób. Przypomniał, że nie ma naboru do klas sportowych-hokejowych - bo nie ma chętnych.
- Hokej się drogą naturalną sam załatwi. Skoro nie ma dzieci, nie ma chętnych, nie ma też przyszłości - zawyrokował burmistrz Fryźlewicz.
Było też kilka przytyków do starostwa. Jednym z nich było to, że "zgrabnie się uchyliło od przeprowadzenia w klubie kontroli" (wnioskował o nią radny powiatowy Adam Jurek, ale starostwo odpowiedziało, że nie jest władne sprawować nadzoru finansowego nad stowarzyszeniem i od tego jest komisja rewizyjna klubu - przyp. red.) - Nie sądzę, że gdyby starosta przyszedł i chciał zobaczyć dokumenty, to by mu ich nie pokazano - mówił Marek Fryźlewicz.
Powtórka sprzed dwóch lat
- Nie będę na te wycieczki pana burmistrza odpowiadał - zaczął swoje wystąpienie Maciej Jachymiak. Wicestarosta stwierdził, że czuje się na sali, jak dwa lata temu. - Jest tak samo: Wojas się wycofał, zła sytuacja w klubie, niewypłacani zawodnicy. Wtedy też nie było komu przejąć drużyny z ekstraklasy. Potrzebne jest 2,5 miliona. Nawet jak miasto da pół miliona to dużo, ale wciąż za mało. Mam przekonanie, że wyrok na hokej już zapadł jakiś czas temu. Dlaczego nie zostało wyremontowane lodowisko? To jak wygląda obiekt, to jeden z powodów dla których sponsorzy się nie garną - mówił. - Nikt ustępującemu zarządowi nie podziękował. Nie wyszło im, dlatego powinni podać się do dymisji. Ale ja im podziękuję za pracę. Co do przyszłości, jak dojdzie do kompletnej tragedii to starostwo wejdzie. Ale ten klub to wasza własność. Radny Jurek nie może występować o kontrolę starostwa w klubie. To wy jesteście od tego. Adam Jurek nie jest członkiem klubu i to nie jest jego sprawa - dodał starosta.
Jego słowa wywołały oburzenie Adama Jurka, który wołał, że ma prawo upominać się i ratować klub.
Karkołomna propozycja
Wicestarosta zaproponował, że skoro nie ma chętnych do podjęcia się pracy jako prezes klubu to trzeba raz jeszcze zagłosować nad absolutorium. - Proponuję reasumpcję głosowania, przerwę w Walnym Zebraniu. Obecny zarząd mógłby pracować jeszcze przez miesiąc. Wyklarowałaby się sytuacja finansowa, czy współpraca z nowymi władzami PZHL - mówił Maciej Jachymiak.
Pomysł podchwycił prowadzący obrady. Haczyk polegał na tym, że tym razem zarząd musiałby otrzymać absolutorium. Postawieni pod ścianą delegaci musieli zdecydować: kurator, albo wotum zaufania wobec osób, które zostały przymuszone do zwołania w trybie nadzwyczajnym posiedzenia, bo członkowie klubu domagali się ich odejścia.
Zaproponowano by w nowym zarządzie zostali Mirosław Mrugała i Grzegorz Pustułka, a nowo-wybrane trzy osoby będą "kontrolować" ich poczynania. Pomysł się spodobał. - To tymczasowe rozwiązanie. Musimy mieć pełną świadomość zadłużenia klubu. Podejmiemy się wyjaśnienia sytuacji i znalezienia rozwiązania - tłumaczyła Agata Michalska.
Kołomyjka
Przypomnijmy - brak absolutorium oznacza, że członkowie tego zarządu nie mogą kandydować do władz klubu przez dwie najbliższe kadencje.
Wyjścia były dwa: żeby panowie Mrugała i Pustułka mieli czyste konto musieliby albo przed głosowaniem nie być członkami tego zarządu i tym samym nie dostać czerwonej kartki od delegatów, albo zarząd musiałby otrzymać wotum zaufania. To drugie wyjście wygląda w protokole o wiele lepiej: jest poparcie! I do tego właśnie dążono.
Pierwszym pomysłem była reasumpcja głosowania. Skołowani delegaci pytali się wzajemnie "o co tu chodzi?". Wystraszeni kuratorem a nawet likwidatorem klubu zgodzili się na unieważnienie wcześniejszego głosowania nad udzieleniem absolutorium. Wszyscy członkowie zarządu - prócz M. Mrugały i G. Pustułki - złożyli rezygnację, delegaci udzielili dwuosobowemu zarządowi poparcia, a następnie Mrugała złożył rezygnację z funkcji prezesa klubu. Dymisję przyjęto i wszystko wygląda elegancko.
Nowy prezes
Robert Zamarlik sam zgłosił swoją kandydaturę na nowego prezesa MMKS Podhale. Wybrano go 40 głosami "za", przy 10 głosach sprzeciwu i 1 głosie nieważnym. Do nowego zarządu weszli: Agata Michalska, Mirosław Mrugała, Grzegorz Pustułka i Janusz Kmiecik.
- Gratuluję wyboru. Nie zazdroszczę pracy. Dziękuję za odwagę - podsumował Jan Gabor.
- Naszym zadaniem jest wyjście z patowej sytuacji, zaproponowanie grupy fachowców, których za trzy miesiące będziemy mogli wam poddać pod głosowanie. Ludzi, którzy podejmą się organizacji i pracy w klubie - mówił nowy prezes. - Prosimy o trochę spokoju. Musimy się wdrożyć, spotkać z zawodnikami, władzami miasta, potwierdzić deklaracje, które słyszeliśmy. Jeśli ktoś ma pomysły, wizję - to jesteśmy otwarci na współpracę - podsumował Robert Zamarlik.
- Najważniejsze to skonsolidować środowisko. Problemem są pieniądze. Mamy przed sobą ścianę i musimy się przez nią przekuć. Wszystko, co miałem oddałem temu klubowi - powiedział na zakończenie Mirosław Mrugała.
Źródło: mmks-podhale.pl
Ale po kolei. Na 150 członków klubu na walne zebranie przyszło 61, dlatego obrady odbyły się w drugim terminie (w tym wypadku nie trzeba udziału w głosowaniu większości członków, by podjęte uchwały były ważne).
Kłopoty finansowe i kadrowe
Prezes klubu Mirosław Mrugała złożył sprawozdanie z prac zarządu. Jak mówił - obejmując funkcję "nikt z zarządu nie spodziewał się aż takich obowiązków", "potrzebna była poprawa pracy, współpracy z SSA Wojas, a potem "spółka akcyjna zrezygnowała z rozgrywek ligowych ze względów finansowych" i nowy zarząd klubu "podjął się karkołomnego zadania", jakim było poprowadzenie I drużyny. - Zrealizował się czarny scenariusz, były baraże, kłopoty finansowe, odejścia zawodników i w efekcie piąte miejsce w tabeli na koniec sezonu. Dziś wydaje się to być sporym osiągnięciem - mówił Mirosław Mrugała. Jak dodał: - Pojawiły się braki finansowe i osobowe. Kryzys zmusił sponsorów do mniejszego finansowania drużyn. Podjęliśmy wysiłki, były spotkania ze sponsorami, 500 tys. zł dało miasto - i tu dziękuję panu burmistrzowi za okazaną pomoc.
Na zarzut braku sponsora generalnego - odpowiedział, że "rozmowy były prowadzone na szerokim polu", że taki jest tu teren", "że niektórzy po prostu nie chcą na hokej dawać pieniędzy".
M. Mrugała stwierdził, że "spadek drużyny w PHL doprowadził do napięć i słów krytyki pod adresem zarządu klubu", dlatego teraz tych krytykujących "zachęca do pracy na rzecz klubu". Na koniec podziękował miastu i starostwu za wsparcie finansowe i oczywiście podziękował sponsorom.
Zadłużenie klubu
Na pytanie o zadłużenie klubu, w odpowiedzi padła kwota - 300 tys. zł. Dopytywany o szczegóły ustępujący wiceprezes d/s finansowych wymienił zaległości względem Urzędu Skarbowego z tytułu podatku od wynagrodzeń i VAT (ok. 100 tys zł), zaległości względem ZUS (28 tys.), za transport (ok. 100 tys.) i za sprzęt sportowy (ok. 55 tys. zł).
Andrzej Słowakiewicz chciał wiedzieć ile wynosi zadłużenie klubu wobec zawodników. - Trzeba podać tę kwotę! Musimy grać w otwarte karty! - apelował. Wiceprezes Grzegorz Pustułka stwierdził, że to kwota rzędu 250 tys zł brutto.
Jak przyznał Mirosław Mrugała - w sumie zadłużenie klubu wynosi 550-600 tys. - Ile dokładnie? Nie wiadomo, bo nikt tego nie obliczył (sic!). Nie podano także ile pieniędzy ma wpłacić klubowi marka TATRA, czyli sponsor z którym podpisano umowę w zeszłym roku. Wiadomo tylko tyle, że w sezonie 2012/2013 wpłacone ma być 3/5 wynegocjowanej sumy. - Umowa z tym sponsorem nie jest obwarowana osiągniętymi wynikami - uspokajał Mrugała. - To sponsor, który zadeklarował, że będzie z drużyną na dobre i na złe. Ale drużyna musi być w rozgrywkach seniorów - dodał.
Brak absolutorium
Padały pytania: o składki od rodziców (kto ile płaci i gdzie te pieniądze są), o koszty utrzymania I drużyny, o to dlaczego MMKS wciąż nie jest organizacją pożytku publicznego, o przychody jakie klub uzyskuje z placu obok "bursy". Pytano także o zatrudnienie na stanowisku kierownika drużyny Andrzeja Zająca. Zarzucono mu, że pytany o pensję skłamał, mówiąc, że nie bierze pieniędzy z klubu. Zaatakowany - tłumaczył, iż musiał być źle zrozumiany, bowiem jako członek zarządu nie pobierał wynagrodzenia, a jako kierownik drużyny - owszem, ale i tak.... klub jest mu winien pieniądze, bo pensji mu w całości wciąż nie wypłacono.
Mimo tylu niewiadomych - delegaci 35 głosami przyjęli budżet i sprawozdanie finansowe. I to był moim zdaniem pierwszy błąd, który zaważył na dalszych decyzjach.
Gdy doszło do głosowania nad absolutorium - większość była przeciw. Tu ważna uwaga - zgodnie ze statutem członkowie zarządu, którzy nie otrzymali absolutorium nie mogą kandydować do władz klubu przez dwie najbliższe kadencje.
Mirosław Mrugała wygłosił formułkę: "Ponieważ nie uzyskaliśmy wotum zaufania - składam rezygnację z funkcji wraz z całym zarządem". Sala odpowiedziała brawami.
"Chłopcy w krótkich majteczkach"
Trener Andrzej Słowakiewicz zaproponował, by nie wybierać od razu prezesa i poczekać na wynik wyborów w PZHL. - Trzeba stworzyć nowe struktury, by odbudować hokej - wyjaśniał. - Zaczekajmy z wyborem naszych władz - apelował. Jego pomysł spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem prowadzącego obrady. - Bądźmy poważni! Przyszliśmy na Walne Zebranie Sprawozdawczo-Wyborcze. Czyli wiedzieliśmy, że będziemy wybierać nowe władze. Wyjdziemy na chłopców w krótkich majteczkach, którzy nie potrafią podjąć decyzji - argumentował Jan Gabor. - Wiecie co oznacza brak władz w klubie? Starosta może wprowadzić kuratora. Nie ma możliwości, by przerwać obrady, bo nie chcemy wybrać prezesa. Starosta w trybie nadzoru zgłasza wniosek do sądu o ustanowienie kuratora, a potem może się pojawić likwidator - tłumaczył Gabor. Poparł go Tadeusz Japoł: - Musimy stąd dziś wyjść z dokonanym wyborem. Obojętnie jaki by on był. To ostatnia szansa, by ratować hokej w Nowym Targu - stwierdził.
Widmo kuratora
Po kilkunastominutowej przerwie w obradach prowadzący spotkanie raz jeszcze powtórzył złowróżbne słowa o skutkach niewybrania władz klubu. - Wejdzie kurator i przez kilka miesięcy nie ma możliwości jakiegokolwiek ruchu, spłacania zadłużenia, czy rozmów ze sponsorami. Konsekwencje mogą być daleko idące. Za transfery zawodników można by pozyskać jakieś środki, ale nie będziemy mieć na to wpływu. Nie dowiemy się jaka jest sytuacja finansowa w klubie - przestrzegał Jan Gabor. Jak dodał "rozumie, że kandydaci na prezesa obawiają się podjąć wyzwania, bo nie wiedzą jakie jest zadłużenie". "Czy na tej sali jest osoba, która zdecydowałaby się zostać prezesem przejściowym lub stałym?" - pytał dramatycznie.
Słowa o kuratorze i nieokreślonej kwocie zadłużenia pojawiały się jak mantra. Jakoś nikogo nie zdziwiło, że ustępujący zarząd nie przygotował dokumentów na posiedzenie i jedna z podstawowych kwestii jaką jest stan finansów pozostaje owiana tajemnicą. Delegaci zdecydowali, że przyjmują złożone sprawozdanie i kropka. Tymczasem owo nieznane zadłużenie pozwoliło zbudować atmosferę grozy.
Burmistrz słowa dotrzyma
Nieco optymizmu wprowadził burmistrz Nowego Targu, deklarując, że "jako człowiek honoru z podjętego zobowiązania się wywiąże". Chodziło o zadeklarowaną przez Radę Miasta kwotę na rzecz klubu. Marek Fryźlewicz skarżył się, że za pomoc jaką okazał klubowi był i jest "atakowany przez różne środowiska", że "upolityczniono sprawę hokeja" i że "brakuje dobrego klimatu w mieście" dla tej dyscypliny sportowej. Wypomniał, że w Klubie 100, do którego od kilku lat należy i co miesiąc płaci określona kwotę - jest zaledwie 9 osób. Przypomniał, że nie ma naboru do klas sportowych-hokejowych - bo nie ma chętnych.
- Hokej się drogą naturalną sam załatwi. Skoro nie ma dzieci, nie ma chętnych, nie ma też przyszłości - zawyrokował burmistrz Fryźlewicz.
Było też kilka przytyków do starostwa. Jednym z nich było to, że "zgrabnie się uchyliło od przeprowadzenia w klubie kontroli" (wnioskował o nią radny powiatowy Adam Jurek, ale starostwo odpowiedziało, że nie jest władne sprawować nadzoru finansowego nad stowarzyszeniem i od tego jest komisja rewizyjna klubu - przyp. red.) - Nie sądzę, że gdyby starosta przyszedł i chciał zobaczyć dokumenty, to by mu ich nie pokazano - mówił Marek Fryźlewicz.
Powtórka sprzed dwóch lat
- Nie będę na te wycieczki pana burmistrza odpowiadał - zaczął swoje wystąpienie Maciej Jachymiak. Wicestarosta stwierdził, że czuje się na sali, jak dwa lata temu. - Jest tak samo: Wojas się wycofał, zła sytuacja w klubie, niewypłacani zawodnicy. Wtedy też nie było komu przejąć drużyny z ekstraklasy. Potrzebne jest 2,5 miliona. Nawet jak miasto da pół miliona to dużo, ale wciąż za mało. Mam przekonanie, że wyrok na hokej już zapadł jakiś czas temu. Dlaczego nie zostało wyremontowane lodowisko? To jak wygląda obiekt, to jeden z powodów dla których sponsorzy się nie garną - mówił. - Nikt ustępującemu zarządowi nie podziękował. Nie wyszło im, dlatego powinni podać się do dymisji. Ale ja im podziękuję za pracę. Co do przyszłości, jak dojdzie do kompletnej tragedii to starostwo wejdzie. Ale ten klub to wasza własność. Radny Jurek nie może występować o kontrolę starostwa w klubie. To wy jesteście od tego. Adam Jurek nie jest członkiem klubu i to nie jest jego sprawa - dodał starosta.
Jego słowa wywołały oburzenie Adama Jurka, który wołał, że ma prawo upominać się i ratować klub.
Karkołomna propozycja
Wicestarosta zaproponował, że skoro nie ma chętnych do podjęcia się pracy jako prezes klubu to trzeba raz jeszcze zagłosować nad absolutorium. - Proponuję reasumpcję głosowania, przerwę w Walnym Zebraniu. Obecny zarząd mógłby pracować jeszcze przez miesiąc. Wyklarowałaby się sytuacja finansowa, czy współpraca z nowymi władzami PZHL - mówił Maciej Jachymiak.
Pomysł podchwycił prowadzący obrady. Haczyk polegał na tym, że tym razem zarząd musiałby otrzymać absolutorium. Postawieni pod ścianą delegaci musieli zdecydować: kurator, albo wotum zaufania wobec osób, które zostały przymuszone do zwołania w trybie nadzwyczajnym posiedzenia, bo członkowie klubu domagali się ich odejścia.
Zaproponowano by w nowym zarządzie zostali Mirosław Mrugała i Grzegorz Pustułka, a nowo-wybrane trzy osoby będą "kontrolować" ich poczynania. Pomysł się spodobał. - To tymczasowe rozwiązanie. Musimy mieć pełną świadomość zadłużenia klubu. Podejmiemy się wyjaśnienia sytuacji i znalezienia rozwiązania - tłumaczyła Agata Michalska.
Kołomyjka
Przypomnijmy - brak absolutorium oznacza, że członkowie tego zarządu nie mogą kandydować do władz klubu przez dwie najbliższe kadencje.
Wyjścia były dwa: żeby panowie Mrugała i Pustułka mieli czyste konto musieliby albo przed głosowaniem nie być członkami tego zarządu i tym samym nie dostać czerwonej kartki od delegatów, albo zarząd musiałby otrzymać wotum zaufania. To drugie wyjście wygląda w protokole o wiele lepiej: jest poparcie! I do tego właśnie dążono.
Pierwszym pomysłem była reasumpcja głosowania. Skołowani delegaci pytali się wzajemnie "o co tu chodzi?". Wystraszeni kuratorem a nawet likwidatorem klubu zgodzili się na unieważnienie wcześniejszego głosowania nad udzieleniem absolutorium. Wszyscy członkowie zarządu - prócz M. Mrugały i G. Pustułki - złożyli rezygnację, delegaci udzielili dwuosobowemu zarządowi poparcia, a następnie Mrugała złożył rezygnację z funkcji prezesa klubu. Dymisję przyjęto i wszystko wygląda elegancko.
Nowy prezes
Robert Zamarlik sam zgłosił swoją kandydaturę na nowego prezesa MMKS Podhale. Wybrano go 40 głosami "za", przy 10 głosach sprzeciwu i 1 głosie nieważnym. Do nowego zarządu weszli: Agata Michalska, Mirosław Mrugała, Grzegorz Pustułka i Janusz Kmiecik.
- Gratuluję wyboru. Nie zazdroszczę pracy. Dziękuję za odwagę - podsumował Jan Gabor.
- Naszym zadaniem jest wyjście z patowej sytuacji, zaproponowanie grupy fachowców, których za trzy miesiące będziemy mogli wam poddać pod głosowanie. Ludzi, którzy podejmą się organizacji i pracy w klubie - mówił nowy prezes. - Prosimy o trochę spokoju. Musimy się wdrożyć, spotkać z zawodnikami, władzami miasta, potwierdzić deklaracje, które słyszeliśmy. Jeśli ktoś ma pomysły, wizję - to jesteśmy otwarci na współpracę - podsumował Robert Zamarlik.
- Najważniejsze to skonsolidować środowisko. Problemem są pieniądze. Mamy przed sobą ścianę i musimy się przez nią przekuć. Wszystko, co miałem oddałem temu klubowi - powiedział na zakończenie Mirosław Mrugała.
Źródło: mmks-podhale.pl