Sensacja w Krakowie | Sport | Wiadomości

Menu dodatkowe

Na skróty

Ustawienia

Wersja językowa

Wyszukiwarka

Treść strony

Sensacja w Krakowie

25 stycznia 2012
Starły się dwie drużyny z różnych biegunów tabeli PLH. Wciąż obecnie nam królujący mistrz Polski, Cracovia, zajmująca aktualnie drugą pozycje oraz czerwona latarnia, nowotarskie Szarotki , plasujące się wciąż na samym końcu stawki. O tym że o wynikach spotkania nie decydują jednak wcześniejsze zdobycze punktowe przekonaliśmy się właśnie dzisiaj. Król został upokorzony na swoim własnym tronie, a Wawel wreszcie zdobyty.

Jak to bywa przeważnie w zwyczaju to drużyna miejscowych pierwsza atakuje i tak też było tym razem. Już w pierwszej minucie spotkania groźnie strzela Witowski po błędzie jednego z nowotarskich obrońców, ale dobrze zachowuje się Rajski. Przed Pasami rysuje się kolejna szansa kiedy to już minutę później na ławkę kar wędruje Olchawski – nadmierna ilość graczy na lodzie. Górale nie wchodzą najlepiej w mecz. Cracovia szybko zakłada zamek, ale żaden z zawodników miejscowej drużyny nie jest skuteczny na tyle by sprokurować bramkę. Tymczasem Górale przeprowadzają kontrę, ale Szumal zostaje powstrzymany przez krakowskich obrońców. Chwilę potem przed Sarnikiem drzwi otwierają się szeroko do boksu kar, a Podhale wraca do pełnego zestawienia na lodzie. Kelly Czuy po raz pierwszy w tym spotkaniu wdziera się po skrzydle i groźnie wrzuca krążek przed nosem Radziszewskiego, ale guma nie dociera do żadnego adresata. Kończy się kara , której także nie wykorzystują nasi hokeiści. W tej, a także w innych sytuacjach mądrze i skutecznie bronią się Krakowiacy. Drużyny wciąż skryte za gardą nie szarżują aż do 9 minuty, kiedy to strzał Gacka odbija się od Kmiecika i mamy pierwsza bramkę. Podhale ma naprzeciw nie lada rywala co potwierdza właśnie jego pierwsza piątka. Duet Laszkiewicz/Słaboń przeprowadza ładną akcje, a Sarnik finalizuje. Mistrzowi Polski potrzeba było aż 5 minut by doprowadzić do wyrównania. Od tego momentu można obserwować przewagę Krakowian, która trwa do końca pierwszej części spotkania. Najpierw ładnie strzela z back-handu Laszkiewicz, ale świetnie broni Rajski. Mamy także słupek Piotrowskiego oraz dwa strzały Bescha - jednak brak inwencji w wykonaniu Krakowian musi się tak skończyć - szczególnie jeden ze strzałów Francuza oddany jakby od niechcenia. Po pierwszych dwudziestu minutach zasłużony remis.

Prawdę mówiąc mecz rozpoczyna się na dobre od drugiej odsłony i trzyma w napięciu już do samego końca. Po pierwszych dwudziestu minutach wzajemnego ''badania się’’ rozpoczyna się widowisko pełne emocji. Gra nabiera rumieńców – jest prowadzona w dobrym ,szybkim tempie a nieliczni widzowie zgromadzeni w ilości około czterystu osób obserwują otwarty hokej. Do tego mamy to co tak często uwielbiają kibice – ostra gra na bandach w wykonaniu obu drużyn. W 4 minucie Ziętara dosyć mocno atakuje Wajdę przy bandzie. Sędzia sygnalizuje karę , a ostro potraktowany zawodnik z Krakowa zjeżdża o własnych siłach z lodu by nieco załagodzić ból po starciu z rywalem. Tym razem Pasy wykorzystują przewagę. Szybko zakładają zamek i ładnym strzałem spod niebieskiej popisuje się Fin, T.Immonen wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie. Gra na bandach nie słabnie, można powiedzieć ze nawet jeszcze bardziej się zaostrza, mamy wiele starć na pograniczu faulu jednak arbiter pozwala pograć zawodnikom także ciałem. Podhale przeprowadza dwie akcje w tym okresie gry – najpierw Szumal niepokoi Radzika, później Różański przechwytuje krążek, ale nie finalizuje akcji we właściwy sposób. Najwidoczniej Immonen chce ustrzelić hat-tricka gdyż po raz kolejny wpisuje się na listę strzelców w 29 minucie meczu. Cracovia ucieka na dwu bramkowe prowadzenie tylko na parę sekund gdyż jeszcze w tej samej minucie w zamieszaniu podbramkowym najlepiej zachowuje się Ziętara strzelając kontaktowego gola. Krakowianie muszą czuć oddech rywala tuz za swoimi plecami. Po trzydziestu minutach gry trudno wskazać zdecydowanego faworyta. Mecz jest prowadzony na styku. Po raz kolejny odgraża się Cracovia – Besch wjeżdża w tercje Podhalan i trafia w słupek, ale nawet gdyby jego strzał był bardziej celny to Rajski bardzo dobrze asekurował lot krążka parkanem. W 31 minucie mamy kolejną zabójczą kontrę. Idealnie obsłużony Czuy staje oko w oko z bramkarzem Cracovii nie pozostawiając mu żadnych złudzeń na obronę. Pewnym i mocnym strzałem Kanadyjczyk doprowadza do wyrównania. Dwubramkowa przewaga topnieje jak śnieg za krakowskimi oknami. Właściwie jest już tylko wspomnieniem, a Cracovia już wie iż łatwa przeprawa z Góralami to tylko pobożne życzenie. Goście spod Tatr próbują iść za ciosem przeprowadzając kolejne groźne akcje. W jednej z sytuacji domagają się sprawdzenia zapisu video – jednak po analizie gol nie zostaje uznany. Z upływem czasu to znów Cracovia ma więcej do powiedzenia – swojego szczęścia próbuje Słaboń, potem Sarnik – jednak wszystko zatrzymuje Rajski, bardzo pewny punkt drużyny tego dnia. Do końca drugiej odsłony widzimy optyczną przewagę miejscowych i nieliczne, groźne kontrataki Szarotek. By nieco ostudzić atmosferę na lodzie sędzia karze Sarnika i Neupauera w ostatniej minucie drugiej tercji. Po czterdziestu minutach mamy remis i wszystko rozstrzygnie się w ostatniej tercji, kiedy to Kmiecik strzela bardzo groźnie z ostrego kata już na samym jej początku. Podhale najwyraźniej utwierdza się w przekonaniu iż najlepszą obrona jest atak i szturmuje zdecydowanie twierdze Radziszewskiego. Pierwsze pięć minut to absolutna dominacja Podhala co musi skończyć się bramką. Dobrze współpracująca dwójka pierwszego ataku – Czuy/Różański w końcu zdobywa zasłużone i upragnione prowadzenie. Powoli zaczyna pachnieć sensacją. Utracony gol podziałał jak impuls i Cracovia za wszelką cenę chce odrobić jedno-bramkową stratę. Napór jest duży jak na drużynę mistrzowską przystało lecz pierwszy gol który udaje im się wepchnąć do bramki nie jest zdobyty w sposób prawidłowy. Ponownie Podhale groźnie kontruje – Olchawski oddaje bardzo groźny strzał, Radzik zbija krążek niepewnie. Gdyby ktoś popędził na dobitkę moglibyśmy mieć kolejna bramkę. Po pierwszej fali naporu drużyny Krakowskiej ich impet słabnie, ale wciąż Szarotki bronią się głównie we własnej tercji. By grac spokojniej potrzeba jeszcze jedno trafienie. W końcu odzywa się jakiś doping gdyż Cracovia wciąż nie potrafi znaleźć sposobu na zdobycie bramki, a czas biegnie na ich niekorzyść. Ku zaskoczeniu widowni to Górale znów okazują się bardziej aktywniejsi. Nasz młody talent, Wielkiewicz, po raz kolejny pokazuje jak dobrym już jest zawodnikiem, chwile potem Kmiecik a także Sulka obstrzeliwują Radziszewskiego. Wreszcie to czego nie dokonał Immonen wcześniej realizuje Czuy we współpracy z naszym kapitanem. Kelly zalicza hat-tricka a zespół dwubramkowa przewagę na 6 minut przed końcowa syreną. Czy tym razem dotrwamy do końca a nerwy zgubią rywala? Cracovia ma Laszkiewicza a ten minutę później dobija strzał Słabonia. Pasy do końca atakują za wszelką cenę starając się doprowadzić do remisu – remisu, a nie zwycięstwa na swoim własnym lodzie! Pod sam koniec stwarza to lukę w ich obronie - rusza kontra dwóch zawodników Szarotek, ale Wajda rzucając się na lód jak placek w ostatniej chwili powstrzymuje kolejna niebezpieczną sytuację podbramkową. Tym razem starcza zimnej krwi do samego końca. Wynik nie ulega już zmianie i po mądrej, skutecznej grze Podhale pokonuje mistrza Polski sprawiając sobie i wszystkim kibicom ogromną radość – co teraz powiedzą ci którzy nie wierzyli w Szarotki? Ja tylko tyle – Cracovia na kolanach.